„Nie zostaje mi czasu na pracę naukową”

Raport NOU o warunkach pracy osób ze stopniem doktora na polskich uczelniach

Zrzut ekranu 2016-04-03 o 21.22.40

O kondycji uniwersytetów pisze się zdecydowanie częściej niż ją bada. Dlatego właśnie powstał ten raport, opierający się na fragmencie badań prowadzonych przez Inicjatywę Badawczą Nowe Otwarcie Uniwersytetu.

W raporcie przyglądamy się sytuacji naukowców ze stopniem doktora, która może okazać się papierkiem lakmusowym stanu polskiej nauki i szkolnictwa wyższego.

Sytuacja i warunki pracy osób, które mają wpływ na wyobraźnię studentów i doktorantów, nie są znane społeczeństwu.

Mimo że praca na uczelniach kojarzy się z wolnością, to przyszłość doktorów drobiazgowo regulują plany, sylabusy oraz deklaracje co do efektów badań i dydaktyki.  Stąd powszechne w świecie nauki zainteresowanie tempem kariery i pracy, prędkością. W polskim systemie nauki doktorzy muszą przestać być zaledwie doktorami i stać się samodzielnymi pracownikami naukowymi w ciągu 8 lat.

Zasadniczo są więc „zabookowani”.

W ich przyszłości nie ma miejsca na zaskoczenie. Trudno wyobrazić sobie w niej radykalną zmianę.

Z kolei czas, który minął, nie jest zasobem, lecz etapem trajektorii przebiegu kariery, której zasadniczo zmienić się nie da. W nauce wiele wszak zależy od dotychczasowych osiągnięć.

Wraz z nierównym dostępem do środków, rozwiązaniami zniechęcającymi do współpracy, „kulturą strachu” i niedostatkiem demokratyzacji uniwersytetów, przekłada się to na poczucie braku samostanowienia i wpływu na własną sytuację.

Raport w formie dokumentu PDF do ściągnięcia tutaj.

raport NOU okładka

 

Relacja z protestu Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej

Protest odbył się 21.10.2015 roku w Warszawie, przed Pałacem Staszica, w którym mieści się PAN, pod pomnikiem Mikołaja Kopernika.

Miał formę performansu z wykorzystaniem książek, prac dyplomowych, kwiatów i koksownika. W punkcie kulminacyjnym aktorki wcielające się w Premier Kopacz niszczyły i paliły wytwory polskiej nauki.

KKHP tak pisze o powodach protestu w oficjalnym podsumowaniu:

Nasz happening podsumowuje osiem lat polityki rządu wobec polskich placówek naukowych. Fakty mówią same za siebie. Wyższe szkolnictwo w Polsce i placówki naukowe pogrążone są w głębokim kryzysie. Obecna polityka wobec nauki i szkolnictwa wyższego nie może być kontynuowana – niezależnie od tego, jakie partie obejmą rządy po wyborach.

Systemowe zmiany w nauce i szkolnictwie nie mogą czekać.

W proteście wzięli udział m.in. przedstawiciele Uniwersytetu Zaangażowanego, OPZZ i Partii Razem.

Pełen komunikat KKHP:

http://komitethumanistyki.pl/wydarzenia/relacja-z-protestu-pod-palacem-staszica-czy-nauka-pojdzie-z-dymem-21-pazdziernika-2015

Pakt dla nauki – rewizjonizm polskiej Akademii

Piotr Szenajch

16 czerwca 2015 roku w Warszawie Obywatele Nauki zaprezentowali swój plan naprawy polskich uczelni. Towarzyszyła temu dyskusja „Nauka i szkolnictwo wyższe po 2020 – jak zapobiec katastrofie?”, w której udział wzięli przedstawiciele najważniejszych instytucji polskiego systemu nauki. Przebieg dyskusji odsłania zaskakujące pokłady sposobu myślenia ludzi kształtujących ten system w ostatnich latach.

on prezentacja paktu1

Obywatele Nauki to inicjatywa, której siłą napędową jest grupa doktorek i doktorów habilitowanych około czterdziestki. W ciągu ostatnich trzech lat zorganizowała wiele ciekawych dyskusji o kondycji polskiej nauki. Przez cały ten czas, poczynając od mozolnych debat online, a kończąc na intensywnym wyjeździe warsztatowym w góry, opracowywała dokument „Paktu dla nauki”.

Na jego kształt wpłynęły też szerokie konsultacje i uwagi kilku innych stowarzyszeń zainteresowanych działaniem nauki.

Spotkanie, prawdopodobnie nie przez przypadek, odbyło się w ciężkiej od symboliki sali 17 Instytutu Historycznego UW, w której – jak nie omieszkał przypomnieć prowadzący je Łukasz Niesiołowski-Spano – „narodził się rewizjonizm”.

Grono obecnych nie było liczne, ale wpływowe – co dodatkowo podkreślał podział sali na VIP-ów i publiczność. Organizatorzy włożyli wiele trudu w to, by dostarczyć tekst i zaproszenie do najważniejszych instytucji polskiego systemu nauki i ich prominentnych zwierzchników. Stawili się między innymi dyrektor NCBiR, twórca i były dyrektor NCN, przewodniczący sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki, wiceprezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, przedstawiciele Państwowej Komisji Akredytacyjnej, Komitetu Polityki Naukowej, Prorektorka UW, doradca Prezydenta Komorowskiego ds. nauki. Spotkanie oficjalnie podsumowywał były wicepremier Jerzy Hausner.

„Pakt dla nauki” ma przystępną i lakoniczną formę dokumentu policy study. Rozdziały podzielono na cele, bariery i proponowane rozwiązania. Dokument odnosi się w ten sposób do obszarów problemowych takich jak: finansowanie nauki, szkolnictwo wyższe, współpraca nauki i biznesu, modele kariery naukowej (w tym kwestia doktorantów), popularyzacja nauki, otwarty dostęp w nauce, etyka i dobre praktyki w instytucjach naukowych, czy status Polskiej Akademii Nauk.

W dokumencie proponowanych jest wiele rozwiązań potrzebnych i obiecujących, ale też niejedno kontrowersyjne. Co istotne, Obywatele zaznaczają „modułowy” charakter proponowanych rozwiązań, przez co rozumieją, że poszczególne z nich można wprowadzać niezależnie od siebie i stopniowo. Zastrzeżenie owo ma tę jeszcze ważną zaletę, że pozwala wymigać się z kilku ważnych niespójności postulowanych rozwiązań – co w dyskusji zostało wypunktowane (niespójności te musiały być trudne do uniknięcia z uwagi na proces powstawania dokumentu – pracy zespołowej osób o bardzo różnym zapleczu i też poglądach społeczno-politycznych, co zostawiło na dokumencie ślady).

Moderator dyskusji nalegał, by wyłączyć z niej zwyczajowe narzekania na bolączki nauki, na skupienie się na samym Pakcie i wreszcie na podział dyskusji na dwie tury:

1. z czym się w Pakcie nie zgadzasz? oraz

2. wprowadzenie którego postulatu może najwięcej zmienić na lepsze?

Dyskusja o poetyce

Zgromadzeni na sali luminarze zgadzali się co do tego, że Pakt wskazuje ogólnie słuszny kierunek. Z rzadka jednak precyzowali od czego należy zacząć wprowadzając zmiany w życie. Bardziej rozbudowane były głosy krytyczne.

Według profesora Jajszczyka, byłego dyrektora NCN, realizacja postulatów ON nie rozwiąże problemów i przypominałaby próby „naprawiania socjalizmu”. Przez co rozumie, że nie doprowadzi ona do przełomu, który by pozwolił uniknąć „pułapki średniego rozwoju”.

Profesorowi Boleckiemu z FNP nie podobała się poetyka raportu. Według niego przypomina „anachronicznie napisany” „zbiór pobożnych życzeń” i co gorsza „wyważanie otwartych drzwi”, ponieważ nie odnosi się do licznych wcześniejszych opracowań tego typu. Oczekiwałby od ON raczej promowania konkretnych zapisów i rozwiązań. Zostało to szybko skontrowane w dyskusji wyliczeniem, że szczegółowych rozwiązań „Pakt” proponuje 250. W dodatku większość z nich nie wymaga znacznego podwyższania nakładów. Łukasz Niesiołowski-Spano musiał też w innym momencie dyskusji przypomnieć, że to nie zatroskani obywatele są od precyzowania zapisów ustaw i rozporządzeń.

Kuriozalna była wypowiedź szefa ekspertów odpowiedzialnego za niesławny raport Ernst & Young i Instytutu Gospodarki Rynkowej: stwierdził, że żałuje, że kompetencje osób, które w tym i tego typu zespołach pracowały nie zostały wykorzystane przy pisaniu „Paktu” ON. Zdaje się nie dostrzegać, że na dokumenty policies oprócz wiedzy i doświadczenia wpływa pewna wrażliwość społeczna i etyczna. Wydaje się ona być odmienna u neoliberalnych ekonomistów, którzy wpłynęli na reformę Kudryckiej. Pakt ON odpowiada po części na problemy (jak niestabilność zatrudnienia młodych naukowców), które reforma Kudryckiej zintensyfikowała.

Janusz Bujnicki, członek ON, który konsultował „Pakt”, ale na spotkaniu występujący jako członek Komitetu Polityki Naukowej, ciała doradczego Ministra Nauki, stwierdził, że działania środowiska (w domyśle także „Pakt”) za bardzo skupiają się na tym, żeby naukowcom było lepiej, a za mało na wspieraniu i identyfikacji doskonałości naukowej. Można się z tym zgodzić, jednak dziwne to stwierdzenie w kontekście fatalnych podstawowych warunków pracy, z jaką ma do czynienia obecnie większość pracowników naukowych i doktorantów. Prawdopodobnie naukowcy woleliby angażować się w swoje badania niż w protesty, ale nie jest to łatwe bez biurka i pensji.

Poseł Piotr Bałć, sam mając zaplecze akademickie, wygłosił w swym wystąpieniu zadziwiającą formułę: „nie może być tak, że uczelnia ma sobie autonomię, a środki dostaje z boku”. Należy to najwyraźniej rozumieć tak, że w zamian za publiczne finansowanie widziałby jeszcze większy wpływ administracji rządowej na to co dzieje się w uczelniach.

Niemożność potentatów

Zaskoczył też swymi wypowiedziami wiceminister Włodzisław Duch: w Ministerstwie wszyscy są świadomi, że nakłady na naukę są skandalicznie niskie. Wynika to z odwiecznej i powszechnej w wielu państwach walki ministra nauki z ministrem finansów, o „wyrwanie” środków. Minister Duch narzeka, że nie ma czasu, środków, zasobów, ludzi i tak dalej, by rzeczywiście coś zmienić. Można zadać pytanie: kto więc ma czas i środki, jeśli nie minister prawie 40 milionowego kraju Unii Europejskiej? Jerzy Hausner skomentował tę wypowiedź w swym podsumowaniu: „na ministrów wszak wołami nie ciągną”.

Zastanawiająca jest ta niemożność przebijająca raz po raz z wypowiedzi najbardziej wpływowych ludzi polskiej nauki. Nic nie da się zdziałać, na nic nie ma środków, wszystko to zbyt powikłane, oporne i niewywrotne. W czym przodują osoby o największej władzy i z największych instytucji. Zdumiewa ten brak podmiotowości, rozmycie odpowiedzialności, brak decyzyjności. Nie mowa wszak o walce peryferyjnych rządów z globalnym upłynnieniem kapitału, ale o administrowaniu publicznymi instytucjami w skali lokalnej i krajowej oraz o negocjacjach miedzy resortami wewnątrz jednego rządu. Gdzieś w tle jest temat, o którym nikt w debatach o nauce nie chce wspominać: polityka podatkowa, w kraju rządzonym na zmianę przez dwie partie konserwatywnych neoliberałów, o jednym z najmniejszych klinów podatkowych w UE.

Kto trzeba by?

Anna Giza-Poleszczuk, prorektorka UW, Beata Chmiel z Obywateli Kultury i Jerzy Hausner, każdy na swój sposób, podejmowali ten wątek: autorzy Paktu, podobnie jak tuzy na tej sali, rzucają postulaty, powtarzając „trzeba by”. Ale należy dodać „Kto trzeba by?” – jak ujęła to Beata Chmiel. Dodała, że Pakt powinien mieć drugi tom, w którym autorzy zasugerowaliby jak, kiedy i kto powinien zająć się wprowadzaniem w życie tych rozwiązań. Jerzy Hausner zasugerował polityczny pragmatyzm: zacząć od wyboru postulatów, wokół których panuje najszerszy konsensus, następnie budować dla nich poparcie i szukać sojuszników.

Mówiąc o sojusznikach, Aleksander Temkin z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej zadeklarował zgodę co do 3 dużych rozdziałów Paktu, w tym: modelu kariery, otwartego dostępu i kodeksu etycznego. W szczególności zaś co do konieczności odejścia od „pogłównego”, wyższego wartościowania przez algorytm dotacji małych grup studenckich, elastycznego przechodzenia między karierą dydaktyczną a naukową. Nie podobają się Komitetowi wizja menadżeryzacji uczelni, którą dostrzegają w Pakcie i model finansowania zakładający hierarchizację uczelni, w czym widzą „wyrzucenie mniejszych uczelni za burtę”.

Warto zauważyć, że miedzy działaniami Komitetu a Obywateli Nauki zaszła w ostatnich miesiącach minionego roku akademickiego – jak pokracznie mówią ekonomiści – pewna konwergencja. Spektakularne uliczne protesty, walka o uwagę mediów i mobilizacja środowiska przez Komitet zdawały się być jedynym, co przyciągnie uwagę rządu do rozwiązań dopracowanych przez Obywateli, prezentujących styl bardziej koncyliacyjny i ekspercki.

Menadżerski czy demokratyczny?

Przepadł w dyskusji, niepodjęty przez naukowców głos studentów Uniwersytetu Zaangażowanego: o tym, że zmiany na uniwersytecie powinny następować bardziej demokratycznie, w wyniku szerokiej dyskusji i konsensusu. Sam uniwersytet powinien zaś działać jak solidarna wspólnota, a nie jak korporacja. Głos dwudziestokilkuletniej studentki brzmiał niczym pochodzący z innego świata przy grzmiących stwierdzeniach takich, jak to, Włodzimierza Boleckiego, że uniwersytet nigdy nie był i nie powinien być demokratyczny, ale kształtowany przez wybitnych uczonych. Natomiast rektor powinien móc arbitralnie mianować dziekanów wydziałów, niczym premier ministrów – to brak tego właśnie rozwiązania widzi jako najpilniejszą bolączkę polskiej nauki.

Ostatnią rzeczą, którą dała się zapamiętać z dyskusji, jest znów zastanawiający u dobrze ubranych i wpływowych dżentelmenów o siwych skroniach radykalizm i rewolucyjna retoryka. „Radykalizm”, „rewolucja” – to słowa, które padały wielokrotnie wprost na nazwanie tego, czego potrzeba polskiej akademii, a na tle czego postulaty ON określane były jako błahe i nie dające szans na dogonienie pierwszego świata.

Z czym się nie zgadzasz? Wprowadzenie którego postulatu może najwięcej zmienić na lepsze?

on prezentacja paktu2

„Pakt dla nauki” warto przeczytać i przemyśleć, bo nie często zostaje wykonana tak duża praca – oddolna i obywatelska – na rzecz sformułowania problemów i interesów własnego środowiska. Warto go także skomentować i „podać dalej” – kontynuować tę dyskusję, do której podjęcia niekoniecznie poczują się zobowiązani najpoważniejsi decydenci. Tym bardziej, że nie zanosi się na to, by dokument ten prędko się zdezaktualizował.

Tekst Paktu można pobrać stąd.

***

Postscriptum, 3 miesiące po prezentacji dokumentu:

Są jednak pewne oznaki, że „Pakt” ktoś czyta:

W ostatnim dniu września, 25 dni przed wyborami parlamentarnymi 2015 roku, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego opublikowało dokument pt. „Program rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki na lata 2015 – 2030”, w którym da się odczytać obietnicę realizacji części podnoszonych przez ON oraz KKHP postulatów.

Z głosów tych korzysta też garściami „9 tez dla nauki” – część programu wyborczego Partii Razem.

Wykład okupacyjny pod Ministerstwem Nauki

Studenci i naukowcy zaprotestowali przeciwko zignorowaniu przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego postulatów popartych przez 70 instytutów naukowych z całej Polski. W zaimprowizowanej sali wykładowej przemówienia wygłosili profesorowie Andrzej Leder, Przemysław Czapliński, Małgorzta Jacyno i Ewa Graczyk. W wydarzeniu pod hasłem „Korepetycje dla Ministerstwa” uczestniczyło kilkaset osób.

Zapraszamy do przeczytania szkiców wystąpień trojga spośród wykładowców (choć mówcy, zainspirowani energią barykad wygłosili przemówienia bardziej spontaniczne). Prezentujemy także fotoreportaż z wydarzenia autorstwa Piotra Szenajcha.

Andrzej Leder, Instytut Filozofii i Socjologii PAN

Spór o Uniwersytet

Spór o Uniwersytet kryje w sobie spór o model społeczeństwa, w którym będziemy żyli. Uniwersytet, szczególnie uniwersytet publiczny, powinien być – i jak na razie jest – miejscem, w którym realizuje się model równościowy i emancypacyjny. Dotyczy to badań i refleksji naukowej, promieniuje jednak na całą społeczność, w której wspólnota akademicka się mieści. Jednak zastosowanie tego modelu tylko w kilku najsilniejszych ośrodkach akademickich, mieszczących się w wielkich aglomeracjach Warszawy, Krakowa, Poznania, może jeszcze Wrocławia czy Katowic, idąca za tym zgoda na powolną degradację ośrodków mieszczących się w miastach słabszych demograficznie czy ekonomicznie prowadzi do tego, że ogromna część polskiego społeczeństwa w ogóle nie będzie miała okazji by spotkać się z tego rodzaju wpływem, jaki ma dobrze funkcjonująca wspólnota uniwersytetu. Wydaje się, że polityka, która naukę traktuje wyłącznie jako element potencjalnie wzmacniający wzrost PKB – jesteście po to, by wywmyślać grafeny – pomijając calkowicie społeczną i kulturową funckję akademii, godzi się – z całym szacunkiem dla grafenów – na myślową degradację ogromnej części wspólnoty. To zaś znaczy, że świadomie czy nie, zakłada hierarchiczny model tej wspólnoty, model, który ja nazywam „folwarcznym”. Wąska, sympatyczna i nowoczesna elita ma rządzić pozbawioną narzędzi krytycznych większoscią. Nie rozumiejąc chyba, że konsekwencją tego jest ostatecznie zawsze ślepy, bezrozumny protest.

Problem w tym, że mentalność folwarczna nie dotyczy tylko tych, którzy rządzą, ona jest odzwierciedlana przez rządzonych. Przede wszystkim przez obojętność, z jaką sprawy myślenia, edukacji, akademii, traktuje duża część społeczeństwa i upowszechniające jej opinie media. Ale również przez zepchnięte do defensywy środowiska akademickie, które przyjmują to, że jedyna dyskusja o przyszłości szkolnictwa wyższego prowadzona jest na poziomie rozważań, czy uniwersytet kształci adekwtnie do potrzeb międzynarodowych koncernów, działających w Polsce, nie zadając pytania, jak trzeba zmienić cały model społeczny, wraz z rynkiem pracy, by ludzie wykształceni mięli w nim swoje miejsce.

Małgorzata Jacyno

Uniwersytet a nierówności

W programie reform nauki i szkolnictwa wyższego nie mówi się o równości, choć reforma szkolnictwa zawsze dotyczy równości szans i jest krytycznym momentem, zarówno jeśli chodzi o praktykowanie demokracji, jak i szeroko pojętą modernizację. Trudno odmówić racji tym, którzy zwracają uwagę na jałowy język menedżeryzmu, jakim przemawia Ministerstwo. Uważna lektura dokumentów pokazuje jednak, że niektóre slogany mają swoje rozwinięcie w różnych dokumentach. Można w nich przeczytać m.in., że program nauczania powinien być dostosowany do „możliwości najsłabszego studenta”. Program budowania społeczeństwa opartego na wiedzy – jak wynika z uściślenia Ministerstwa, chodzi o wiedzę najsłabszego studenta – nie sprzyja wbrew pozorom równości szans. Dowodzi natomiast słabości władzy, która usiłując bezpośrednio i dosłownie powiązać kształcenie z rynkiem pracy, pokazuje, że nie chce sama zagwarantować wartości wydawanych przez siebie dyplomów. Powiązanie kształcenia z rynkiem sprawia, że z większą siłą ujawniają się mechanizmy reprodukcji społecznej. Dymisja państwa powoduje, że rosną i tak większe szanse tych, którzy posiadają kapitał kulturowy dający lepszą orientację w polu edukacji (coraz bardziej chaotycznym, bo poszerzanym o „modne”, a niekoniecznie prestiżowe i obiecujące kierunki studiów) oraz tych, których zasoby finansowe pozwalają na uwiarygodnienie dyplomów doświadczeniem wyjazdów stypendialnych i stażów.

Przemysław Czapliński, Zakład Antropologii Literatury Instytutu Filologii Polskiej UAM

Kryzys jako szansa

W ciągu piętnastu lat od 1989 roku w Polsce liczba studentów wzrosła prawie siedmiokrotnie (z 300 tysięcy do 2 milionów), liczba szkół wyższych – dziesięciokrotnie (z czterdziestu do ponad czterystu), a odsetek ludzi z wyższym wykształceniem – dwukrotnie (z niecałych siedmiu procent do trzynastu). Proces ten był związany z przejściem od elitarnego do egalitarnego modelu edukacji wyższej. Bez względu na ocenę jakości wykształcenia, jakie studenci otrzymywali w rozlicznych szkołach wyższych funkcjonujących poza największymi ośrodkami uniwersyteckimi, należy powiedzieć, że ludzie, którzy współtworzyli boom edukacyjny pierwszych dwóch dekad, są współtwórcami rozwoju gospodarczego. Zarówno kształcenie uniwersyteckie, jak i rozwój gospodarczy należały do wspólnego modelu modernizacji naśladowczej. Pożyczaliśmy, mówiąc krótko, gotowe rozwiązania od innych państw. Jednakże od schyłku pierwszej dekady XXI wieku obie sfery weszły w kryzys. W odniesieniu do uniwersytetu: maleje liczba studentów, likwidacji ulegają jednostki uniwersyteckie różnych poziomów (od kierunków, poprzez instytuty, aż po wydziały i całe szkoły), zablokowaniu uległ proces zatrudniania młodych pracowników. W odniesieniu do gospodarki mówienie o kryzysie wydaje się przesadzone lub nietrafne, skoro PKB rośnie. Jednakże istota kryzysu polega na tym, że Polska wchodzi w antynomiczny dryf rozwojowy, wynikający z braku pomysłu na dalszy ciąg. Przydatność modernizacji naśladowczej dobiega końca – wyczerpuje się sensowność kształcenia specjalistów, którzy sprawnie wykonują prace zlecone przez zagraniczne koncerny. Potrzebne jest wymyślenie modernizacji własnej. Być może jest to odpowiedni moment, by kryzys potraktować jako szansę. W ramach takiego odwrócenia zmniejszone grupy studenckie powinny zostać uznane za okazję do lepszego kształcenia, zredukowanie obowiązków dydaktycznych należy postrzegać jako okazję do swobodniejszego uprawiania nauki, a rozluźnienie administracyjnych nacisków powinno się uznać za warunek uniwersyteckiej wolności . Nie karać uniwersytetów za cudze błędy – tak chyba mógłby brzmieć punkt pierwszy nowego programu. Punkt drugi: ktoś musi wymyślić polską wersję modernizacji. Do tego trzeba zwiększonej dawki trzech rzeczy: nakładów finansowych ze strony państwa, autonomii uniwersytetu względem rynku, demokracji wewnątrzuczelnianej.

Teksty wystąpień umieszczono za zgodą autorów.

Postulaty antykryzysowe

Wczoraj, 3.02.2015 r., w Warszawie odbył się całodniowy kongres Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej.

Poniżej zamieszczamy ogłoszony wczoraj list otwarty zawierający zestaw postulatów Komitetu dotyczących finansowania polskiej nauki, który konsultowaliśmy i który popieramy. Postulaty poprało 70 instytutów i wydziałów z całej Polski, co stanowi bezprecedensowy po 1989 roku przykład mobilizacji i porozumienia środowiska naukowego na rzecz konkretnych rozwiązań.

[Akapity i wyróżnienia – nasze.]

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski,
Prezes Rady Ministrów Ewa Kopacz,
Wiceprezes Rady Ministrów Janusz Piechociński,
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Lena Kolarska-Bobińska,
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platforma Obywatelska Rafał Grupiński,
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Polskie Stronnictwo Ludowe Jan Bury,
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość Mariusz Błaszczak,
Przewodniczący Klubu Poselskiego Sojusz Lewicy Demokratycznej Leszek Miller

Obecny system finansowania Uniwersytetu, wiążący istotną część dotacji dla jednostek naukowych z liczbą studentów, jest nie do utrzymania. Nie sprawdzał się na długo przed zapaścią demograficzną. Obniżanie wymagań wobec studentów, przyjmowanie kandydatów bez egzaminów, a nawet bez spełnienia odpowiednich wymagań maturalnych na najbardziej wymagające kierunki, poddanie uniwersytetu zmiennym modom “rynku pracy”, inwestowanie w PR kosztem badań naukowych – o wszystkim tym opinia publiczna była wielokrotnie informowana. Dzisiaj utrzymanie „pogłównego” grozi nie tyle likwidacją poszczególnych instytutów, ile całych dyscyplin naukowych. Problemem znacznej części polskich uczelni, zwłaszcza uniwersytetów w mniejszych miastach, jest deficyt spowodowany różnicą między realnymi kosztami utrzymania uczelni a dotacją celową otrzymywaną z Ministerstwa. W czasie niżu demograficznego sposobem na zbilansowanie finansów uczelni stało się zamykanie niektórych kierunków studiów i zwalnianie pracowników. Taki sposób „rozwiązywania problemu” prowadzi do sukcesywnego kurczenia się uczelni, do zmniejszania jej potencjału naukowego, redukcji realnej oferty dydaktycznej dla studentów i kandydatów na studia, a ostatecznie do jej likwidacji. Wiele wskazuje na to, iż jest to świadoma polityka Ministerstwa, zmierzająca do zmniejszenia liczby uczelni zasługujących na miano uniwersytetu lub placówki badawczej, zdegradowania większości uniwersytetów regionalnych do rangi wyższych szkół zawodowych, a także do wprowadzenia odpłatności za wszystkie rodzaje studiów. Wzywamy Rząd od odstąpienia od tej antyrozwojowej polityki. Oczekujemy zmiany sposobu finansowania jednostek naukowych, które zapewnią ciągłość trwania zagrożonym instytutom i całym dyscyplinom i podniosą jakość dydaktyki i badań. Dotyczy to również PAN.

1. Konieczne jest stworzenie systemu bodźców finansowych, które zwiążą finansowanie jednostek z oceną prowadzonych w nich badań, innego niż obecny system parametryzacji. Umożliwiłoby to przetrwanie i rozwój pozametropolitalnych ośrodków naukowych; wiele ośrodków skłoniłoby na powrót do inwestycji w badania, nie w reklamę. Zmiana ta pozwoli na dużo więcej niż tylko na zachowanie status quo.

Wprowadzenie procedur promujących finansowanie przez instytuty nie tylko etatów dydaktycznych, lecz również badawczych i dydaktyczno-badawczych byłoby ruchem prawdziwie pro-jakościowym. W tym celu należy stworzyć w algorytmie dotacji podstawy dla wdrożenia systemu dwuścieżkowego dla każdego instytutu naukowego. Trzeba stworzyć instytutom możliwość przeliczania punktów uzyskanych dzięki prowadzonym w nich badaniom, publikacjom, konferencjom, uzyskanym patentom itd. na liczbę studentów. Neutralizacja czynnika demograficznego wymaga stworzenia w algorytmie takiej możliwości, by dana ilość wykonanej w jednostce pracy badawczej stanowiła ekwiwalent jednego studenta. Stworzenie w algorytmie odpowiedniego przelicznika który określoną liczbę studentów i doktorantów pozwalałby zastąpić pewną ilością pracy badawczej i organizacyjnej, umożliwiłoby powetowanie strat związanych z niżem demograficznym, jak i prowadzenie bardziej selektywnej polityki wobec kandydatów na studia, bez czego nie sposób myśleć o podniesieniu poziomu wykształcenia Polaków.

2. Biorąc pod uwagę fakt, że ok. roku 2020 spodziewany jest wzrost liczby absolwentów szkół średnich, istotne jest zachowanie potencjału dydaktycznego i naukowego instytutów, ponieważ jego odbudowa byłaby długotrwała i kosztowna, a być może nawet nierealna. Algorytm dotacji dydaktycznej powinien uwzględnić, że poszczególne kierunki, dysponując określonym stanem kadry i infrastrukturą, mogą zapewnić dobre kształcenie pewnej maksymalnej liczbie studentów, ale nie większej niż średnia, np. z ostatnich 5 czy 10 lat i stan ten powinien być podtrzymywany, nawet w obliczu spadku liczby studentów do 50 % limitu z poprzednich lat. Uwzględniać też należy zasadę, że dotacja nie będzie się zmniejszać, dopóki liczebność grup zajęciowych pozostaje w pewnych przedziałach dobranych ze względu na efektywność kształcenia. Kolejna zasada w algorytmie powinna zakładać, że pracownik naukowo-dydaktyczny zatrudniony jest na pełnym etacie nie tylko wtedy, gdy realizuje pensum dydaktyczne na obecnym poziomie, lecz także wtedy, gdy nie można mu przydzielić pełnej liczby godzin, ale przynajmniej 2/3 dotychczasowej wielkości.

3. Rzetelna ocena jakości badań wymaga wprowadzenia wielomodelowego systemu oceniania lub parametryzacji. Odgórne narzucanie, w imię urzędniczej wygody, jednego wzorca naukom społecznym, ścisłym, humanistyce i naukom technicznym prowadzi do osłabiania ich potencjału, jak i konfliktowania środowiska naukowego. Uznanie metodologicznych różnic między dziedzinami jest kwestią zdrowego rozsądku. Dlatego trzeba zrezygnować z karania socjologów, za to że nie są matematykami, ale i nie narzucać matematykom modelu naukowego socjologii, polonistyki czy mechatroniki. Wprowadzenie przelicznika jakościowego tylko o tyle będzie narzędziem naprawczym, nie zaś polem walki między naukowcami-lobbystami czy wręcz kolejnym narzędziem niszczenia mniej zaradnych dyscyplin w walce o skąpą dotację, o ile równolegle z jego wprowadzeniem wydane zostanie rozporządzenie Ministerstwa ustanawiające wielość modeli oceniania badań dla odpowiednich gałęzi nauk.

Postulujemy jednocześnie, by wszędzie, gdzie tylko pojawi się konieczność wprowadzenia elementów systemu recenzyjnego (zarówno w naukach społecznych, humanistyce, jak i w naukach podstawowych) wprowadzić na wszystkich poziomach zasadę pełnej jawności; zamieszczania wszystkich recenzji w internecie, łącznie z obowiązkową odpowiedzią autora oraz możliwością dyskutowania recenzji przez wszystkich członków wspólnoty naukowej.

Przygotowywane przez Rząd rozwiązania nie oferują perspektywy wyjścia z kryzysu i podniesienia poziomu polskiej nauki. Projekt wyłonienia jednostek wiodących finansowanych kosztem słabszych ośrodków nie jest reformą projakościową, lecz pro-oszczędnościową. Co więcej, są to oszczędności krótkoterminowe i krótkowzroczne. Nie słyszymy dziś od Rządu obietnicy, że najlepsi będą dostawać więcej – mamy zapowiedź, że największe i najsilniejsze ośrodki będą finansowane kosztem słabszych. Występujemy o uwzględnienie w dotacji poziomu prowadzonych w instytutach badań. Jesteśmy za stworzeniem systemu bodźców skłaniających do podniesienia poziomu badań. Nie można przedstawiać projektu degradacji większości ośrodków na rzecz paru ośrodków wiodących, obcięcia funduszy pozametropolitalnych ośrodków na rzecz metropolii jako reformę mającą podnieść stan nauki polskiej. Najlepsze uniwersytety staną się obciążeniem dla reszty, nie zaś kołem zamachowym, które pozwoli na podniesienie poziomu życia akademickiego w Polsce. Rozwiązaniem zaistniałej sytuacji nie jest odgórne decydowanie o tym, które ośrodki akademickie są ważniejsze dla życia naukowego i kulturalnego kraju, ale wprowadzenie takiej polityki finansowania ze względu na jakość, która spowodowałaby, że słabsze ośrodki równałyby do mocniejszych.

Domagamy się systemu finansowania, który wymusi na jednostkach naukowych podwyższenie poziomu prowadzonych w nich badań, w taki sposób, aby została zachowania ich ciągłość instytucjonalna w czasie niżu demograficznego, nie zaś systemu, który ostatecznie uniemożliwi prowadzenie badań w jednostkach mniejszych i nie-wielkomiejskich lub prowadzących mniej popularne kierunki studiów.

Zignorowanie kolejnego wystąpienia świata naukowego nie pozostawi już Uniwersytetowi innej drogi niż protesty.

Polskie Towarzystwo Socjologiczne
Wydział Teologiczny Chrześcijańska Akademia Teologiczna
Instytut Filologii Polskiej Katolicki Uniwersytet Lubelski
Instytut Historii Sztuki Katolicki Uniwersytet Lubelski
Instytut Leksykografii Katolicki Uniwersytet Lubelski
Wydział Nauk Humanistycznych Katolicki Uniwersytet Lubelski
Komitet Nauk Pedagogicznych Polska Akademia Nauk
Instytut Filologii Romańskiej Uniwersytet Adama Mickiewicza
Instytut Filozofii Uniwersytet Adama Mickiewicza
Instytut Historyczny Uniwersytet Adama Mickiewicza
Instytut Kulturoznawstwa Uniwersytet Adama Mickiewicza
Instytut Prahistorii Uniwersytet Adama Mickiewicza Instytut Socjologii Uniwersytet Adama Mickiewicza
Wydział Filologiczny Uniwersytet w Białymstoku
Wydział Fizyki Uniwersytet w Białymstoku
Wydział Historyczno- Socjologiczny Uniwersytet w Białymstoku
Instytut Archeologii Uniwersytet Gdański
Instytut Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytet Gdański
Instytut Politologii Uniwersytet Gdański
Instytut Slawistyki Uniwersytet Gdański
Katedra Filologii Klasycznej Uniwersytet Gdański
Wydział Filologii Uniwersytet Gdański
Wydział Nauk Społecznych Uniwersytet Gdański
Instytut Archeologii Uniwersytet Jagielloński
Instytut Filologii Klasycznej Uniwersytet Jagielloński
Instytut Religioznawstwa Uniwersytet Jagielloński
Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytet Jagielloński
Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet Jana Kochanowskiego
Instytut Historii Uniwersytet Jana Kochanowskiego
Wydział Humanistyczny Uniwersytet Jana Kochanowskiego
Wydział Nauk Społecznych Uniwersytet Jana Kochanowskiego
Instytut Archeologii Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Instytut Neofilologii i Lingwistyki Stosowanej Uniwersytet Kazimierza Wielkiego
Instytut Filologii Polskiej i Kulturoznawstwa Uniwersytet Kazimierza Wielkiego
Instytut Socjologii Uniwersytet Łódzki
Katedra Filologii Klasycznej Uniwersytet Łódzki
Wydział Filozoficzno-Historyczny Uniwersytet Łódzki
Wydział Matematyki i Informatyki Uniwersytet Łódzki
Wydział Nauk o Wychowaniu Uniwersytet Łódzki
Instytut Filologii Słowiańskiej Uniwersytet Marii-Curie Skłodowskiej
Instytut Fizyki Uniwersytet Marii-Curie Skłodowskiej
Instytut Socjologii Uniwersytet Marii-Curie Skłodowskiej
Instytut Historii i Archiwistyki Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Instytut Socjologii Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Wydział Humanistyczny Uniwersytet Mikołaja Kopernika
Instytut Filozofii Uniwersytet Opolski
Instytut Fizyki Uniwersytet Opolski
Wydział Prawa Uniwersytet Opolski
Instytut Historii Sztuki i Kultury Uniwersytet Papieski Jana Pawła II
Wydział Filozoficzny Uniwersytet Papieski Jana Pawła II
Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet Pedagogiczny
Wydział Pedagogiczny Uniwersytet Pedagogiczny
Instytut Filozofii Uniwersytet Szczeciński
Instytut Politologii i Europeistyki Uniwersytet Szczeciński
Wydział Filologii Uniwersytet Śląski
Wydział Pedagogiki i Psychologii Uniwersytet Śląski
Instytut Socjologii Uniwersytet Rzeszowski
Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet Rzeszowski
Instytut Filozofii Uniwersytet Warmińsko-Mazurski
Instytut Muzykologii Uniwersytet Warszawski
Instytut Studiów Regionalnych i Globalnych Uniwersytet Warszawski
Instytut Filozofii Uniwersytet Wrocławski
Instytut Germanistyki Uniwersytet Wrocławski
Instytut Kulturoznawstwa Uniwersytet Wrocławski
Instytut Socjologii Uniwersytet Wrocławski
Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet Zielonogórski
Instytut Filozofii Uniwersytet Zielonogórski
Instytut Historyczny Uniwersytet Zielonogórski
Instytut Politologii Uniwersytet Zielonogórski
Instytut Socjologii Uniwersytet Zielonogórski

Nie tnijmy uniwersytetów do kości

Stanowisko inicjatywy Nowe Otwarcie Uniwersytetu w sprawie praktyki trash-can
podwykonawstwa na publicznych uczelniach

W związku z artykułami na temat stosowania praktyki podwykonawstwa na publicznych uczelniach wyższych chcieliśmy wyrazić solidarność zarówno z oszukanymi sprzątaczkami z Poznania, z niezliczonymi polskimi pracownikami zmuszonymi do godzenia się na niekorzystne dla nich warunki pracy, jak i z odruchem działaczy Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej, którzy postanowili dowiedzieć się jak wygląda sytuacja na uczelni, z którą są związani, oraz publicznie domagać się od tej uczelni wysokich standardów zatrudniania.

Dostrzegamy analogię pomiędzy praktykami stosowanymi w zatrudnianiu pracowników na stanowiskach obsługi z praktykami stosowanymi w stosunku do naukowców: zatrudnianiu na niepełne etaty, kontrakty krótkoterminowe (nieraz wielokrotnie przedłużane, przy omijaniu prawa – sytuacja adiunktów) lub tylko w razie pozyskania zewnętrznych środków, wreszcie przy niskich wynagrodzeniach. Przy tym sytuacja osób na stanowiskach obsługi budynków jest oczywiście nieporównywalnie gorsza.

Za tymi złymi warunkami pracy idzie gorsza jakość pracy, ale przede wszystkim poważne, długoterminowe koszty społeczne, które nie uzasadniają krótkoterminowych oszczędności publicznych instytucji.

Te praktyki, choć bardzo różne, biorą się z tej samej logiki przerzucania kosztów działania instytucji i systemu, w którym ona funkcjonuje, na pracowników, szczególnie tych o najsłabszej pozycji.

Logika ta jest oczywiście zmorą nie tylko uniwersytetów, ale uczelnie publiczne powinny podtrzymywać i przywracać  etyczne standardy zatrudniania i tym samym być przykładem dla innych uczelni, całego sektora publicznego, instytucji prywatnych, a przede wszystkim dla studentów.

W szczególności mogłoby to odbywać się:

– poprzez unikanie korzystania z usług firm zewnętrznych i zatrudnianie pracowników w sektorach rynku wyjątkowo narażonych na złe standardy pracy, jak właśnie obsługa budynków, sprzątanie czy ochrona.

– w razie konieczności zamówienia usług w firmach zewnętrznych, poprzez wymaganie od firm startujących w przetargu zatrudnienia na umowę o pracę (zgodnie z nowelizacją ustawy Prawo zamówień publicznych obowiązującą od 19 października 2014 roku, Art. 29 ust. 4. pkt 4. ujednoliconej ustawy) i zarazem opłacania pracowników na poziomie przynajmniej minimalnego wynagrodzenia.

– wreszcie, poprzez bezwzględne przestrzeganie przez same uczelnie zatrudniania pracowników na umowę o pracę w sytuacjach spełniających ustawową definicję stosunku pracy (Art. 22. §1. Kodeksu Pracy).

Apelujemy do rektora UW o przyjrzenie się jak wygląda obecnie sytuacja w poszczególnych jednostkach i o upublicznienie informacji na ten temat.

Chcieliśmy ponadto podkreślić, że brak wyczulenia zarządzających na standardy pracy nie jest kluczową przyczyną złej sytuacji osób pracujących na uczelniach publicznych – jest nią raczej niski na tle krajów UE poziom finansowania tych uczelni z budżetu państwa.

Z kolei jako wymagającą najpilniejszej interwencji przyczynę złej sytuacji pracowników na szerszym rynku pracy musimy wskazać nieudolność, niedostateczne uprawnienia, a prawdopodobnie także ciche przyzwolenie publicznych instytucji kontrolujących rynek pracy na nadużywanie w Polsce umów cywilnoprawnych w sytuacjach spełniających ustawową definicję stosunku pracy.

Nowe Otwarcie Uniwersytetu

Oświadczenie przekazane redakcjom Gazety Wyborczej i Dziennika Gazety Prawnej 1.12.2014 r.

Czemu naukowcy (też) są biedni?

why aristis are poorW sobotę 8 listopada odbędzie się konferencja Wolnego Uniwersytetu Warszawy  „POLE SZTUKI JAKO FABRYKA SPOŁECZNA” (polecamy, zapowiada się bardzo dobrze, więcej informacji tu).

Wśród mówców na konferencji znajdzie się m.in.  holenderski ekonomista, prof. Hans Abbing.

Dzięki  jego książce pt. „Why Are Artists Poor?” możemy zrozumieć kilka ważnych powodów why scientists are (also) poor.

Akademia też w dużej mierze funkcjonuje wg normatywności „sfery daru” (towarzyszącej finansowaniu wg stypendiów, subsydiów, grantów, darowizn) ukształtowanej w opozycji do sfery rynkowej. (Ową normatywność można wskazać jako jedno ze źródeł oburzenia akademików – nam nieobcego – na komercjalizację uczelni, ale też jako źródło konserwatywnego języka krytyk neoliberalnych reform uniwersytetu.)

Nauka, podobnie jak sztuka obłożona jest sacrum i cieszy się wysokim statusem w społeczeństwie – których jednak trwałość, jak dodałby Abbing, uzależniona jest od obfitości strumienia „darów”, które do uniwersytetów płyną. Podobnie jak artystów, naukowców obowiązuje wymóg bezinteresowności, który związany jest z tym normatywnym zaprzeczeniem ekonomii. Podobnie, w obu sferach działa logika „zwycięzca bierze wszytko” i podobnie większość adeptów obu pól społecznych de facto finansuje swą naukową lub artystyczną działalność z zewnętrznych źródeł i zasobów (o czym się nie mówi). Jednak do obu pól nieprzerwanie ciągną liczne rzesze nowych adeptów. To z kolei związane jest z zestawem trudno uchwytnych i rzadko nazywanych głośno nagród, zwykle nie pochodzących ze sfery ekonomi, jakie w pewnym stopniu kompensują brak lub niski poziom wypłat.

Zachęcamy do c.d. interpretacji na własną rękę, przy lekturze książki.

Do pobrania bezpłatnie, bo w wolnym dostępie, stąd.

Uniwersytet odpowiedzialny to uniwersytet zaangażowany

Piotr Szenajch

Akademicy to unikalna grupa w obrębie społeczeństwa – poziom ich kompetencji i poziom uprzywilejowania, jaki pozwolił im te kompetencje zdobyć, obliguje ich do zajęcia się niesprawiedliwością wokół nich.

brama uw - zasieki


Wczoraj (25.10.2014) w gmachu Politechniki Warszawskiej odbył się „Kongres obywatelski” – doroczna impreza organizowana przez kontynuatorów środowiska gdańskich liberałów. Formuła imprezy – między forum biznesowym, konferencją naukową, a popularyzatorskimi pogadankom TED – co roku przyciąga liczną publiczność, wśród której zauważyć można m. in. wielu nauczycieli i młodzież w wieku licealnym. Prawdopodobnie pomaga w tym też relatywnie bezpieczny przekaz – paradygmat modernizacji podany przystępnie przez mówców, wśród których obok polityków głównego nurtu i życzliwie zainteresowanych prezesów dużych firm, znajdziemy przejętych filantropią sportowców i aktorów.

Co roku są tam też naukowcy i panel poświęcony uniwersytetom (tegoroczny panel – o umiędzynarodowieniu polskiej nauki – zdominowała kwestia „przyciągania” zagranicznych studentów w miejsce ubytków spowodowanych niżem demograficznym; wybijającym się postulatem panelistów było: mówić więcej o sukcesach).

Z okazji kolejnego kongresu, publikujemy tekst zamówiony przez organizatorów do pokongresowej publikacji dotyczącej panelu „Społeczna odpowiedzialność uniwersytetu” na Kongresie w 2012 r.

W dyskusji tej wzięli udział: Dyrektor Narodowego Centrum Nauki prof. Andrzej Jajszczyk, dr hab. Urszula Sztandar-Sztanderska z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW, dr Krzysztof Leja z Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej, dr Dominik Antonowicz, socjolog z UMK w Toruniu i doradca Min. Barbary Kurdyckiej oraz Marek Kłoczko z Krajowej Izby Gospodarczej. Dyskusję moderowała dr hab.  Anna Giza-Poleszczuk. 

Publikacja ta nigdy się nie ukazała. [1] Spośród osób poproszonych o napisanie artykułu teksty nadesłało wyłączenie 2 autorów, którzy wygłosili wyraźnie krytyczne głosy w dyskusji po panelu: Łukasz Niesiołowski-Spano z Obywateli Nauki (tekst ukazał się tu) i Piotr Szenajch z NOU (wyżej podpisany). Nikt z panelistów nie nadesłał swojej wypowiedzi.

Poniżej oryginalny tekst ze stycznia 2013 r. – jak się zdaje, wciąż aktualny.

***

Zdecydowałem się zabrać głos podczas kongresowej dyskusji o „Społecznej odpowiedzialności uniwersytetu” ponieważ rozmowa zaproszonych panelistów wyprowadziła mnie z równowagi. Przez godzinę paneliści mijali się z „zadanym” tematem, zupełnie jakby od ponad trzech lat nie toczyła się w Polsce wartka dyskusja o uniwersytecie i jego kryzysie[2]. Ów kryzys spowodowany jest w różnym stopniu, w zależności od lokalnych warunków, przez: niedofinansowanie, utowarowienie nauczania, przesadną regulację i nadzór, narzucanie uczelniom celów i standardów działania spoza świata akademickiego, czy wreszcie prekaryzację pracy naukowej (czyli odchodzenie od etatowego zatrudnienia w stronę pracy krótkoterminowej i zamawianej ad hoc). Określenia te zamieniają się już powoli, od ciągłego powtarzania, w głucho dudniące slogany. Nie ma tu miejsca na rozwinięcie każdego z nich, stoi jednak za nimi już sporo empirycznej i teoretycznej pracy.

Wygląda też na to, że coraz lepiej opisują one codzienność studiowania i pracy także na polskich uczelniach.

Tymczasem, jak okazało się w trakcie kongresowego panelu, ciągle można bez zażenowania publicznie mówić o studentach jako o „produktach” lub też „klientach”, o uczelni stwierdzać że „to też jest firma”, zaś publiczne zadania uniwersytetu sprowadzać do produkcji „zatrudnialnego” kapitału ludzkiego na potrzeby lokalnych przedsiębiorstw. „Społeczna odpowiedzialność uniwersytetu” na tle tej wizji może się wydać – jak jednemu z panelistów – równoznaczna „społecznej odpowiedzialności biznesu”.

Wśród rozmówców panelu, jak i w większości prasowych jeremiad na polską naukę, panowała zgoda co do kilku zadań uniwersytetu: generalnie dobrze byłoby, żeby absolwenci znajdywali po studiach pracę, popularyzacja nauki jest ważną wartością, zaś studenci powinni wynieść z uczelni pewien poziom kompetencji pozwalający odnaleźć się w społeczeństwie. Chciałbym jednak zaproponować tu kilka sposobów rozumienia społecznej odpowiedzialności uniwersytetu, które rzadziej pojawiają się w polskich dyskusjach (zwłaszcza głównego nurtu), a które, być może, niektórzy spośród życzliwych obserwatorów Kongresu Obywatelskiego uznają za bardziej kontrowersyjne.

Głos kampusu: odpowiedzialność za to by student zdobył pracę.  Studencka telewizja UW we współpracy z Kongresem Obywatelskim. 

Uruchomić na nowo windę społeczną

Gdy myślę o społecznej odpowiedzialności uniwersytetu, przychodzi mi do głowy przede wszystkim przemożna rola edukacji w reprodukcji struktury społecznej – w procesie jej odtwarzania przez alokowanie na jej poszczególne warstwy i pozycje jednostek, w ciągu ich edukacyjnej i zawodowej biografii. Wiele aspektów działania szkolnictwa i uniwersytetów wspiera sztywną reprodukcję: czyni mniej prawdopodobnymi znaczne zmiany wyjściowej pozycji, wzmacnia efekty nierówności w zasobie kompetencji kulturowych i środków materialnych, jakie uczniowie wynoszą z domu rodzinnego. Instytucje te mogą też jednak tworzyć jedyną w swoim rodzaju „windę społeczną” – wehikuł społecznego awansu dla szerokich warstw ludności. Takim wehikułem była słynna G. I. Bill uchwalona w USA po II Wojnie Światowej, która umożliwiła studiowanie ponad dwóm milionom młodych niezamożnych weteranów i wydatnie przyczyniła się do rozwoju słynnej amerykańskiej klasy średniej. Taki wehikuł uruchamiany bywał w XX wieku wszędzie tam, gdzie pojawiała się szeroko dostępna, tania lub bezpłatna, publiczna edukacja. Koniec XX wieku pokazał jednak studentom na całym świecie,  że ten wielki projekt cywilizacyjny ma się ku końcowi – czy to z powodu drastycznych podwyżek czesnego i zjawiska „dyplom za dług” (w USA i w Wielkiej Brytanii), nasilających się mechanizmów selekcji w publicznych szkołach, faworyzujących młodzież z wyższych warstw społecznych (na przykład w Polsce), czy też z powodu dewaluacji dyplomów, a ściślej, ostrego zróżnicowania się ich prestiżu (fenomen znany w większości wysoko rozwiniętych państw).

Już wcześniej jednak etos merytokracji, pewnik „awansu społecznego przez edukację” bywał – o czym przypomniał niedawno Zygmunt Bauman – zaledwie „listkiem figowym skrywającym nagą/skandaliczną nierówność położenia i szans”. Stawał się argumentem w ustach apologetów społecznego status quo: jeśli ci się nie udało, możesz winić tylko siebie[3].

Bardzo wiele bowiem warunków musi zostać spełnionych, żeby społeczna mobilność i realna (a nie zaledwie formalna) równość życiowych szans, była możliwa. Wiele musi się zmienić nie tylko na uniwersytecie, ale w konstrukcji całego systemu edukacyjnego i szerzej, także całego systemu zabezpieczenia społecznego czy w kwestii cywilizowania stosunków pracy. To także są zadania, jakie stawiałbym przed ludźmi uniwersytetu.

Przed nimi tyleż, co przed zawodowymi politykami i urzędnikami. Kto bowiem kształtuje etyczną wrażliwość w przyszłych politykach, urzędnikach, ludziach biznesu, wyborcach? (Rynek i potoczny „zdrowy rozsądek” raczej tej wrażliwości nie uczą). Skąd rekrutują się technokraci kształtujący złożone systemy społeczne, o których mowa? Gdzie wypracowywana i recenzowana jest wiedza potrzebna do zmieniania tych systemów?

Wreszcie, nie tylko ideał równości jest skazany na porażkę, ale demokracja jako całość, jeśli jej obywatele nie będą mieli szansy wykształcić w sobie umiejętności i zarazem potrzeby pogłębionego rozumienia społecznych mechanizmów, kulturowych różnic, odmiennych światopoglądów. Także obywatele zajmujący się biznesem, technologią czy naukami ścisłymi[4]!

                 

Wszystkie nauki są polityczne          

Odpowiedzialność uniwersytetu to dla mnie także żywe, bezpośrednie zaangażowanie badaczy. Nie ma nauki a-politycznej, bezinteresownej, obiektywnej – czy polskie dyskusje głównego nurtu są już gotowe na tę wiekową już refleksję krytyków pozytywizmu?

Według krytyków tych poznanie zawsze jest intencjonalne, myślenie jest nieuchronnie uwikłane w przed-sądy i naznaczone społecznym usytuowaniem myślącego. Wiedza jest historyczna, zmienna, konstruowana przez rywalizujące kolektywy uczonych, szkoły, które budują, a potem zaciekle strzegą swych paradygmatów. Nauka jest polem politycznych konfliktów, w których stawką jest prestiż, pieniądze, instytucjonalna władza, ale też władza ustanawiania własnej wizji nauki i sposobów jej uprawiania jako obowiązujących[5].

Wszystko to dotyczy nie tylko nauk społecznych, ale jak najbardziej także przyrodniczych czy technicznych. Polityczność wszystkich tych gałęzi nauki polega wreszcie na tym, że swymi osiągnięciami modyfikują społeczne otoczenie, w którym funkcjonują, wspierają lub osłabiają konkretne interesy ekonomiczne, zmieniają język i idee, przy pomocy których funkcjonują społeczności. By nie pozostawać dłużej w wysokich rejestrach filozofii nauki, przytoczę kilka przykładów tego, jak z tej refleksji próbowali wyciągać wnioski przedstawiciele mojej własnej dyscypliny: socjologii. Sądzę, że z tego krótkiego przeglądu sporo wniosków będą mogli wyciągnąć także naukowcy i studenci innych dyscyplin, w tym przyrodniczych, ścisłych i technicznych (a także inni Obywatele zatroskani o zadania uniwersytetu).

 

O nauki publiczne i refleksyjne

Alain Touraine wprowadził do swojej praktyki badania ruchów społecznych strategię „interwencji socjologicznej”, polegającą na prowadzeniu z członkami ruchu serii warsztatów, spotkań z zaproszonymi gośćmi, długich dyskusji grupowych. Celem tej strategii jest pomoc członkom ruchu w urefleksyjnieniu swojej działalności, przeformułowaniu lub doprecyzowaniu jej celów, zadań, haseł. Proces badawczy bezpośrednio więc wpływa na badaną społeczną praktykę. Socjologowie nie pozostają neutralni, ale swą pracą interpretacyjną włączają się w działanie ruchu. Warto dodać, że po raz pierwszy Touraine pracował tak w 1980 roku z działaczami Solidarności[6].

Praca Touraine’a wpisuje się w szerszy ruch w naukach społecznych, rozwijany od lat 70-tych (choć w Polsce niemal nieznany), nazywany strategią Participatory Action Research, czyli uczestniczącym badaniem w działaniu. Na zasadach PAR pracują najczęściej uczeni interesujący się zdominowanymi, mniejszościowymi grupami społecznymi. Strategia ta wychodzi z założenia, że badania trzeba robić nie o ale z uczestnikami badania, przy ich podmiotowym współudziale i nie zza uczelnianego biurka, ale wewnątrz ich społeczności, wewnątrz reprezentujących ich organizacji czy ruchów. Efektem procesu PAR nie ma być wyprodukowanie wiedzy dla uniwersalnej wspólnoty uczonych, niejako „przy okazji” zaangażowania. Wypracowana wiedza ma już prędzej wzmocnić samą grupę, usprawnić jej działanie, pogłębić jej samoświadomość. Natomiast celem nadrzędnym jest tu radykalna, progresywna, społeczna zmiana, w tym poprawa sytuacji danej grupy mniejszościowej. Czy jesteśmy już gotowi ­– jako lokalna wspólnota uczonych i finansujące ją społeczeństwo – zaakceptować badania naukowe, które nie zakończą się napisanym według schematycznego wzorca raportem, ale na przykład uświadamiającą kampanią społeczną czy filmem dokumentalnym? Albo jeszcze ciekawiej – protestem lub performancem?[7]

Chyba najgłośniejszy socjolog drugiej połowy XX wieku, Pierre Bourdieu, mawiał: „Socjologia jest sportem walki – służy do samoobrony”. Bourdieu wraz ze swoim licznym zespołem przez kilkadziesiąt lat rozwijał program „socjologii refleksyjnej” nakierowanej na opis społecznych determinacji: związanych z pochodzeniem, klasą społeczną, płcią; niedostrzeganych nie tylko w codziennej praktyce społecznej i myśleniu potocznym ale także w polu akademickim. Bourdieu nie poprzestał jednak na swej wybitnej pracy badawczej i teoretycznej. Pod koniec swej uniwersyteckiej kariery (notabene, co często przypominane, dopiero gdy osiągnął najwyższe akademickie zaszczyty) – aktywnie poparł ruchy protestu: związkowy i alterglobalistyczny. Także wychodząc na ulicę, a wręcz współorganizując protesty!

Komuś może wydać się, że to wszystko nisza i przeżytki bardziej zrewoltowanych czasów. Spieszę więc poinformować, że od kilku lat socjologowie dyskutują o manifeście przewodniczącego Amerykańskiego Stowarzyszenia Socjologicznego, Michaela Burawoy’a, z 2004 roku (pod tytułem O socjologię publiczną), gdzie na rozumiane jak wyżej zaangażowanie położony jest silny nacisk. Autor nawołuje między innymi do dowartościowania „organicznej socjologii publicznej”, czyli takiej, „w ramach której socjologowie pracują w bliskiej relacji z widoczną, gęstą, aktywną, lokalną i często stojącą w opozycji wobec głównego nurtu społeczeństwa publicznością”[8]. Natomiast clue tekstu to opis modelu podziału pracy socjologicznej, w którym obok nurtów socjologii produkujących wiedzę instrumentalną (odpowiadającą na problemy istniejących uprzednio programów badawczych lub na zamówienia klientów) niezbędną rolę pełnią nurty nastawione na wiedzę refleksyjną – czyli na „dialog na temat celów”, w tym także „debaty nad kierunkiem rozwoju społeczeństwa”. Uprawianie wiedzy refleksyjnej skierowanej do szerszej publiczności, także poza akademią – to właśnie „socjologia publiczna”[9].

Jeśli wyraźne krytyczne zaangażowanie wyda się komuś postawą nieadekwatną dla naukowca, czy może nawet oburzającą, proszę się zastanowić czy „neutralne” są badania prowadzone dla korzyści przedsiębiorstw? Partii politycznych? Agencji rządowych? Czy choćby u naukowców społecznych nie bardziej powinno razić oddawanie swych poznawczych kompetencji w służbę korporacyjnym działom marketingu (co bardzo wielu socjologów, w tym ja sam, ma w swoim życiorysie)[10]?

Jestem pewien, że przyrodnicy i inżynierowie sami najlepiej potrafią dokonać pracy translacji powyższych przypowieści ze świata socjologa, na realia własnych dyscyplin. Na zachętę i by pokazać, że nie jest to niemożliwe, spróbuję zacząć sam (zaznaczam jednak, że będzie to praca tłumacza-laika, niewprawnego w języku docelowym). Wydaje mi się na przykład, że dla młodego chemika nie powinno być obojętne, czy opracowuje farby do malowania dachów, które będą działały jako baterie słoneczne, czy też nowe paliwo do rakiet powietrze-ziemia. Szczytem ambicji dla młodego inżyniera nie musi być wcale budowa nowych gadżetów na potrzeby przemysłu (do czego zachęcają ich media na równi z polskim rządem). Czemu nie będzie to opracowany wraz z użytkownikami z wiejskich społeczności z Trzeciego Świata terenowy wózek inwalidzki, który da się zbudować i reperować za grosze w każdym warsztacie rowerowym pod słońcem?[11] Słowem, nawet wybór problematyki badawczej, jakiej ktoś poświęca akademickie życie, jest już etyczny i polityczny. Takiego dogłębnego namysłu nad podstawowymi składnikami tego życia: planowaniem i prowadzeniem badań, uczeniem, relacjami z „otoczeniem” uniwersytetu – oczekiwałbym od odpowiedzialnych akademików.

Film „La Sociologie Est Un Sport De Combat” z 2002 r.

Nowy język dla nowej nauki i edukacji

Zatem odpowiedzialność uniwersytetu to także odpowiedzialność za pracowitą, wytrwałą modyfikację dyskursów, w które jesteśmy uwikłani, które zawiadują naszym oglądem świata i które organizują nasze codzienne praktyki. Za teoretyczne rozpracowywanie ich i konfrontowanie ich z empirią. To także odpowiedzialność za to, co się mówi publicznie jako naukowiec, także podczas takich popularyzatorskich okazji jak Kongres Obywateli.

Tego właśnie brakowało mi w trakcie panelu o społecznej odpowiedzialności uniwersytetu. Rządziła nim nadal, podobnie jak dokumentami wprowadzającymi niedawną polską reformę, czy jeszcze wcześniej, dokumentami Procesu Bolońskiego – matryca „mobilności, konkurencyjności, atrakcyjności, zatrudnialności”[12]. Przypomnę: studenci to w niej klienci, naukowcy – usługodawcy, uczelnia – po prostu firma, a absolwenci to produkty, których podaż powinna być skrojona odpowiednio do popytu. Ten uprzedmiotawiający, opresyjny i redukcjonistyczny dyskurs został już w akademickich debatach o kryzysie uniwersytetu wielostronnie skrytykowany i zjadliwie ośmieszony. Metaforyka ekonomiczna ma tę zaletę, że łatwo przy jej pomocy tłumaczyć fenomen uniwersytetu laikom w telewizyjnych „setkach”. Stała się jednak groźna, gdy na całym świecie uczelniami zaczęli zarządzać absolwenci MBA (lub ludzie o podobnej formacji intelektualnej) i przy pomocy tej logiki, dalece nieadekwatnej do opisu pracy naukowej – uniwersytety reformować.

Na wzór świata korporacji, w wielu miejscach na świecie narzuca się dziś naukowcom logikę indywidualnej i grupowej konkurencji, administrowanej odgórnie standaryzacji, ilościowego pomiaru efektywności, krótkich okresów rozliczeń, logikę szybkiego zwrotu z inwestycji, niepewność zatrudnienia. Jak w innych „firmach” podstawą zarządzania stało się na uniwersytecie redukowanie kosztów, zwykle tam gdzie najłatwiej, czyli „kosztów pracowniczych”. Tymczasem każdy, kto zajmował się nauką, wie, że doniosłe efekty osiąga się zwykle powoli, zespołowo, w żywych, intensywnie rozdyskutowanych środowiskach, w sposób trudny do zaplanowania, często przypadkiem i przy okazji innych badań[13]. Ponadto, współcześnie, prawie wyłącznie w doskonałych warunkach infrastrukturalnych, finansowych i pracowniczych.

Włóżmy więc może więcej wysiłku w dobór słów, jakimi staramy się mówić o uniwersytecie. Szczególnej odpowiedzialności oczekiwałbym w tym zakresie od osób na szczytach akademickiej hierarchii – od profesorów, rektorów, przedstawicieli kluczowych instytucji systemów nauki i oświaty. Język tych wypowiedzi powinien czerpać garściami z pogłębionych badań dotyczących środowisk naukowych i mechanizmów systemu edukacji – nie z felietonów gazetowych ekonomistów. Powinien uwzględniać zróżnicowanie dyscyplin naukowych, specyfikę sytuacji życiowej studentów i naukowców na kolejnych etapach kariery, czy sytuację poddanych największej presji ekonomicznej grup: studentów z uboższych rodzin płacących za studia czy doktorantów.[14] Wreszcie, u jego źródeł powinny leżeć wartości akademickie i intelektualne, nie gospodarcze.

Jednak zacząć można od spraw najprostszych: zapomnijmy wreszcie o „dostosowywaniu programów nauczania do potrzeb rynku”, a zacznijmy myśleć jak kształcić tak, by to absolwenci zmieniali naszą peryferyjną gospodarkę. Co więcej, zmieniali ją tak, by to ona odpowiadała na potrzeby obywateli, a nie obywatele na potrzeby gospodarki. Przestańmy narzekać na „umasowienie kształcenia” lub myśleć nad zawężaniem dostępu do uczelni (na przykład przez powrót do egzaminów kompetencyjnych skrojonych pod poszczególne wydziały, czyli selekcję według kapitału kulturowego zdobytego poza szkołą). Raczej lobbujmy na rzecz lawinowego zwiększenia inwestycji w publiczny system edukacji. W dydaktykę i dydaktyków. W zmniejszenie szkolnych oddziałów, indywidualny tutoring (w szkole) jako uzupełnienie zajęć dla wszystkich uczniów, nowości w szkolnych bibliotekach i bezpłatne podręczniki. Mniej hierarchii, oceniania i selekcji, a więcej zabawy, wyboru i partnerskich relacji. Wreszcie nacisk na wyrównywanie różnic między szkołami i między uczniami (w górę) a nie na konkurencję. (Opisuję tu, w przybliżeniu, model fiński). Zwieńczeniem takiego systemu mogłaby być trudna matura z 5-6 przedmiotów, z długimi esejami na przedmiotach humanistycznych. Wyrzućmy też wreszcie do kosza demagogiczne hasło „nie stać nas” i na serio zacznijmy rozmawiać o zachodnioeuropejskim modelu struktury podatków. „Nie stać nas” na kilkanaście lat nudy w pruskiej szkole dla kolejnych roczników uczniów i studentów.

Czy możliwy jest bunt podzielonego uniwersytetu?

Społeczna odpowiedzialność uniwersytetu to także odpowiedzialność ludzi uniwersytetu za sam uniwersytet. Już teraz nastąpiła w nim polaryzacja na „mianowany”, a więc zrelaksowany i opłacany na poziomie pozwalającym na relatywnie godne przeżycie profesoriat oraz na niepewny przyszłego semestru, zmuszony do chałturzenia poza uczelnią i zagoniony do rywalizacji o podstawowe wynagrodzenie prekariat – doktorantów i młodych doktorów. (Pod tym względem polska nauka wreszcie dogania amerykańską).

Stopniowe przesuwanie finansowania wynagrodzeń do grantów i konkursów ma szanse zaowocować stworzeniem wielu prężnych zespołów badawczych i ożywczym zamętem w polskiej nauce. Może poratuje też kilku doktorantów, którzy inaczej musieliby zrezygnować ze studiów z powodu znikomości stypendium lub jego braku. Niekoniecznie jednak proces ten będzie miał dobry wpływ na dydaktykę, na tworzenie się żywych środowisk akademickich, czy na całe gałęzie wiedzy – jak humanistyka. Ponadto w Polsce będzie zaledwie wielką mistyfikacją, dopóki poziom finansowania nauki nie zbliży się do poziomu w krajach zachodnioeuropejskich.

Najwyższy czas, żeby polscy naukowcy przestali godzić się na tę sytuację. Podobnie jak na sytuację w szkolnictwie. Podobnie jak na wszelkie niesprawiedliwości, które dostrzegają, lub których starają się wciąż nie dostrzegać wokół siebie. Akademicy są unikalną grupą w obrębie społeczeństwa – poziom ich kompetencji i poziom uprzywilejowania, jaki przez całe życie pozwolił im te wysokie kompetencje zdobyć, obliguje ich do zajęcia się tymi niesprawiedliwościami. Czy to we własnej pracy badawczej, czy w swym najbliższym otoczeniu społecznym, czy to przez zabieranie głosu publicznie, czy w zakulisowym lobbingu (którego większość społeczeństwa nie ma szans uskuteczniać).

Trafiłem niedawno na głos z USA, który wzywa naukowców do buntu. Szczególną rolę autor przypisywał w nim doktorantom – jako grupie, której najłatwiej zadzierzgnąć więzy solidarności, a która zarazem najmniej ma do stracenia (bo też niewiele od uniwersytetu dostaje)[15]. Od dziś zacznijmy jednak domagać się działania także od profesorów – jedynych o stabilnej pozycji, o najwyższym poziomie umiejętności i zakulisowej wiedzy, zakorzenionych w najbardziej wpływowych społecznych sieciach. Panie i Panowie Profesorowie – dziś jedyny sposób zachowania się odpowiedzialnie to bycie zaangażowanym i nieustępliwym.

Zdjęcie: Wikimedia Commons

Video z otwarcia panelu.

[1] Publikacje z pozostałych paneli dostępne online: http://www.kongresobywatelski.pl/category/publikacje/ksiazki

[2] Z cieni gabinetów rektorskich i ministerialnych, sejmowych kuluarów, wreszcie z niszowego poziomu magazynów internetowych młodej lewicy, wtoczyła się ona już dawno do medialnego mainstreamu (notabene, szkoda, że w tej kolejności – gdy polska reforma nauki i szkolnictwa wyższego była już zatwierdzona przez Sejm i wprowadzana w życie). W prasowej dyskusji doszły do głosu emocje, ale padło też wiele ważnych argumentów, rozpoznań i pytań. W społeczności akademickiej powstało kilka wytrwale działających inicjatyw: próbujących poddać polskie przemiany uniwersytetu krytycznej ocenie (spotkania dyskusyjne, konferencja naukowa i seminarium NOU, polska sekcja kolektywu EduFactory, inicjatywy Obywatele Nauki i Komitet Kryzysowy Polskiej Humanistyki), upominających się o prawa socjalne i pracownicze studentów (Demokratyczne Zrzeszenie Studenckie) czy przybliżających polskim studentom i naukowcom toczącą się globalnie dyskusję o kryzysie uniwersytetu (np. polski serwis EduFactory oraz książka zbierająca publikowane w nim artykuły) . Wybór tekstów z tej dyskusji można znaleźć na stronie NOU: https://noweotwarcie.wordpress.com/debata

[3] Zygmund Bauman, Niepewna przyszłość merytokracji, Gazeta Wyborcza 2011.03.25.

[4] Marta C. Nussbaum rozwija tę refleksję w swej książce Not for Profit. Why Democracy Needs the Humanities, Princeton University Press, Princeton–Oxford 2010.

[5] W tym i następnym akapicie przywołuję poglądy filozofów i badaczy nauki takich jak: Max Weber, Ludwik Fleck, Florian Znaniecki, Hans Georg-Gadamer, Thomas Kuhn, Pierre Bourdieu, Neil Postman.

[6] Zob. Alain Touraine, Solidarność. Analiza ruchu społecznego 1980-1981, przeł. Andrzej Krasiński, Warszawa 1989.

Por. Paweł Kuczyński, W poszukiwaniu ruchu społecznego : wokół socjologii Alaina Touraine’a, Warszawa 1994.

[7] Korzystałem ze świetnego niepublikowanego wprowadzenia do PAR autorstwa Anny Szołuchy, jednej ze współzałożycielek NOU. Tekst ten wejdzie w skład jej doktoratu.

[8] Michael Burawoy, O socjologię publiczną. Przemówienie prezydenckie z roku 2004, s. 530, pobrano z: http://burawoy.berkeley.edu/PS/Translations/Poland/ASA.Polish.pdf.

[9] Tamże, s. 536.

[10] Należy przy tym dodać, że wewnątrz dyscypliny nie brakuje autorefleksji stanowiącej pewien „bezpiecznik” politycznego zaangażowania. Jürgen Habermas w eseju o Krytycznych i konserwatywnych zadaniach socjologii (znanym każdemu studentowi socjologii) uwrażliwiał na niezbędność obu tych przeciwstawnych intuicji w obrębie dyscypliny. Rolę dla socjologicznego konserwatyzmu Habermas szczególnie chętnie widziałby w osłabianiu zapędów socjologów krytycznych w przysługiwaniu się naukowymi środkami do planowej, progresywnej zmiany społecznej – czyli paradoksalnie, w refleksji krytycznej właśnie. Przy tym niezależnie od swej politycznej skłonności, socjologia – poucza Habermas – powinna ostrożnie podchodzić do współpracy z organizacjami biurokratycznymi (jak państwo, ale też korporacje), które chciałyby ją zaprząc do ich aktualnych, szczegółowych problemów. Ryzykuje bowiem wtedy degradację do roli służebnej wobec władzy, do instrumentu technokratycznego zarządzania.

[11] Dowiedziałem się tym projekcie naukowców z MIT z prezentacji TED z czerwca 2012 roku, http://www.ted.com/talks/amos_winter_the_cheap_all_terrain_wheelchair.html

[12] Zob. np. : Anna Klimczak, Ukryty uniwersytet. Hidden curriculum w dokumentach Procesu Bolońskiego, Nauka i szkolnictwo wyższe 2010, nr 1-2 tom 35-36, ss. 149 – 159.

Ulrike Felt, University Authonomy in Europe: Changing Paradigms in Higher Education Policy, raport zamieszczony na stronie EUA Convention of European Higher Education Institutions, z 2003 r., ss. 23-24, pobrano z: http://eua.uni-graz.at/intro.html.

Por. Piotr Szenajch, Przyspieszona nauka konkurencji. Przewodnik dla zbłąkanych w gąszczu reformy, Studia Litteraria et Historica 2012, nr 1 (1), http://www.academia.edu/3019424/Przyspieszona_nauka_konkurencji._Przewodnik_dla_zbłąkanych_w_gąszczu_reformy

[13] Na temat atmosfery i solidarności w środowiskach naukowych poza Polską zob. np. Izabela Wagner, Wakacyjne podróże. O świecie akademickim na świecie, Uniwersytet Warszawski. Pismo uczelni 2012, nr 4 (59), ss. 28-32, pobrano z:

http://portal.uw.edu.pl/c/document_library/get_file?uuid=5690cfbe-1d25-4a3a-9043-a7daf10ed337&groupId=5799051

[14] W czasie panelu na Kongresie Obywatelskim o tę pierwszą grupę upomniał się prof. Andrzej Jajszczyk stwierdzając, że na bezpłatnych miejscach na uczelniach publicznych studiują głównie dzieci zamożnej klasy średniej. To prawdopodobne i duża zasługa profesora, że mówi o tym głośno. Nieznane mi są jednak wciąż ilościowe badania na ten temat. Problem ten jest jednym z pytań badawczych w socjologicznym badaniu polskiego środowiska akademickiego prowadzonym przez Nowe Otwarcie Uniwersytetu.

[15] Gabriel Winant, Grad Students to the Barricades, Dissent 2012, Fall, http://www.dissentmagazine.org/article/grad-students-to-the-barricades. Z tego tekstu zaczerpnąłem też opozycję prekariat – profesoriat.

Praktyka Teoretyczna Nowego Otwarcia

Ukazał się nowy numer kwartalnika naukowego Praktyka Teoretyczna, pod tytułem „Nowe Otwarcie Uniwersytetu”, przygotowany i zredagowany we współpracy z NOU. Praktyka Teoretyczna to pismo poświęcone filozofii polityki i krytycznym naukom społecznym. Numer zawiera m. in. teksty z konferencji NOU z czerwca 2011 roku oraz sekcję „redefinicje uniwersytetu” z tekstami Pierre’a Bourdieu, Jacquesa Derridy i Michaela Burawoy’a. Zapraszamy do lektury!

NOU PTPełen numer w plikach pdf do ściągnięcia bezpłatnie: tutaj.

„Wprowadzenie do tekstów rozproszonych” czyli wprowadzenie do lektury tekstów powstałych w oparciu o wystąpienia na konferencji NOU lub tą konferencją zainspirowanych (także opublikowanych poza nowym numerem PT): tutaj.

Dziękujemy autorkom i autorom tekstów oraz redakcji PT za długotrwałą i intensywną wspólną pracę! Mamy nadzieję, że zarówno w oczach osób zaangażowanych w przygotowanie tomu jak i w oczach Czytelników ukaże się ona jako owocna!

Seminarium Nowe Otwarcie Uniwersytetu

Zapraszamy na spotkania seminaryjne dotyczące społeczno-kulturowych uwikłań i problemów współczesnego uniwersytetu. Seminarium jest kontynuacją refleksji rozpoczętej podczas serii spotkań dyskusyjnych oraz ogólnopolskiej konferencji pod szyldem „Nowe Otwarcie Uniwersytetu”. 23 kwietnia 2013 roku rusza druga edycja seminarium.

W programie proponujemy przede wszystkim teksty z zakresu filozofii społecznej, filozofii nauki, socjologii wiedzy, socjologii środowisk naukowych, antropologii społecznej, etnografii laboratorium, pedagogiki społecznej. Jesteśmy jednak otwarci na modyfikowanie pomysłów na zajęcia pod wpływem zainteresowań uczestników, także na propozycje kolejnych zajęć.

Będziemy spotykać się we wtorki o 18:00, raz na dwa tygodnie, w Warszawie, w lokalu Państwo/miasto na ul. Andersa 29 (przystanek „Muranowska”, 2 przystanki tramwajem lub 10 min spacerem od Metra Ratusz; kilka przystanków autobusem linii 116, 222 lub 503 spod bramy UW).

Każde spotkanie zaczyna się od 25 min. wprowadzenia, lub od 20 min. wprowadzenia i 15 min. głosu gościa-specjalisty/ki.

Proponowane przez nas lektury są podzielone na: „podstawowe“, których przeczytanie jest niezbędne dla pełnego uczestniczenia w seminarium, lektury „uzupełniające“ zagadnienia o kolejne konteksty lub narzędzia analityczne; wreszcie, lektury „uskrzydlające“, które proponujemy zainteresowanym dla dalszego pogłębienia tematu.

Prosimy o zgłoszenie chęci udziału w seminarium na adres noweotwarcie2011@gmail.com. Dzięki temu będziemy mogli Państwu wysłać lektury na kolejne seminaria w formacie PDF oraz ewentualnie dodatkowe informacje organizacyjne dotyczące seminarium.  Będziemy wdzięczni za podanie w zgłoszeniu informacji o Państwa afiliacji akademickiej, miejscu studiowania lub pracy (jeśli ma ona pewien związek z tematyką seminarium).

Poniżej pełny program tegorocznego seminarium. Program w formacie pdf tutaj. Strona lokalu Państwo/miasto tutaj.

SEMINARIUM 2012/2013
PROGRAM

23.04
Co to jest autonomia uniwersytetu?

wprowadzenie i moderacja: Dominika Michalak

O autonomii uniwersytetu mówi się dużo i niejasno. Na czym właściwie polegać ma niezależność akademii?  Od czego uniwersytet powinien się uniezależniać? Jak uzasadnić autonomię? Odpowiedzi będziemy szukać tutaj:

Lektury podstawowe:

Immanuel Kant, Spór fakultetów, Przedmowa i rozdz. I-IV, dowolne wydanie, czyli np. Wydawnicwto Rolewski, Toruń 2003, ss. 45-79. [34 str.]

Wilhelm von Humboldt, Organizacja instytucji naukowych [w:] B. Andrzejewski, Wilhelm von Humboldt, PW Wiedza Powszechna, Warszawa 1989, ss. 240-250. [11 str.]

Jürgen Habermas, J. i J. R. Blazek, The Idea of the University: Learning Process, New German Critique 1987, nr. 41, ss. 3-22. [20 str.]

Lektury uzupełniające:

Pierre Bourdieu, Homo Academicus, Stanford UP, California 2006, rozdz. II The Conflict of Faulties, ss. 38-72. [37 str.]

Osmo Kivinen,  Priviledges of Universitas Magistrorum et Scolarium and their Justification in Charters of Foundation from the 13th to the 21st Centuries, Higher Education 2006, nr. 52, ss.185-213. [29 str.]

7.05
Spór o umysły amerykańskich studentów

wprowadzenie i moderacja: Dominika Michalak

Wprowadzenie w życie akcji afirmatywnej na uniwersytetach oraz nieco późniejsze próby realizacji postulatów akademickiej lewicy dotyczących „umiędzykulturowienia” programów nauczania spotkało się z ostrą krytyczną reakcją wielu czołowych amerykańskich intelektualistów. Alana Blooma Umysł zamknięty to pierwsza i do tej pory najgłośniejsza z tych reakcji. Główna myśl tej książki – myśl, że międzykulturowość w programach nauczania oznacza barbaryzację humanistyki – wyznaczyła linię frontu w tzw. wojnach o kanon (sporach pomiędzy multikulturową lewicą a konserwatywnymi obrońcami zachodniego kanonu). Teksty Marthy Nussbaum i Richarda Rortyego pozwalają tych linii wykreślić jeszcze kilka, oferując nieco inne spojrzenie na zachodnie dziedzictwo i akademicką lewicę.

Lektury podstawowe:

Jerzy Szacki, Przedmowa do wydania polskiego, w: Martha C. Nussbaum, W trosce o człowieczeństwo: klasyczna obrona reformy kształcenia ogólnego, Wyd. DSH, Wrocław 2008, ss. 9-23 [15 str.]

Martha C. Nussbaum, Not for Profit: Why Democracy Needs the Humanities, Princeton UP, Princeton-Oxford 2010, rozdz. I i II, ss. 1-26 [26 str.] (zachęcamy do pozostałych, zwłaszcza VI).

Lektury uzupełniające:

Allan Bloom, Umysł zamknięty: o tym, jak amerykańskie szkolnictwo wyższe zawiodło demokrację i zubożyło dusze dzisiejszych studentów, Zysk i S-ka,  Poznań 1997, część III, rozdz. 3 Filozofia a społeczeństwo obywatelskie, ss. 305-319. [15 str.]

Richard Rorty, Spełnianie obietnicy naszego kraju, Wyd. Nauk. UMK, Toruń 2010, rozdz. 3 Lewica kulturowa, ss. 89-115. [27 str.]

21.05
Niewspółmierne kariery edukacyjne

wprowadzenie i moderacja: Piotr Szenajch

Edukacyjne trajektorie kształtowane są na długo zanim student przekroczy mury akademii. Odziałuje też na nie o wiele więcej społecznych i kulturowych czynników niż same instytucjonalne praktyki systemu szkolnictwa. To seminarium chcemy poświęcić problemowi nierówności edukacyjnych. Zastanowimy się nad tym, w jaki sposób system edukacji sprzyja dziedziczeniu pozycji społecznej. Czy szkoły znajdują nam miejsce w społeczeństwie?  Czy wychowują do awansu czy raczej stopniowo oswajają z porażką? Czy uniwersytet może być miejscem, w którym nierówności się wyrównuje? Pytania te zadamy w kontekście gwałtownych przemian w polskiej edukacji po 1989 roku.

Lektury podstawowe:

Do wyboru dwa z trzech poniższych tekstów:

Przemysław Sadura, Szkoła i nierówności społeczne, Raport Fundacji AMICUS Europae, http://www.feswar.org.pl/fes2009/pdf_doc/raport-3.pdf [27 str.]

Alicja Sadownik, Obraz systemu oświaty, codzienności szkolnej i własnej kariery edukacyjnej w narracjach uczniów zawodowej szkoły specjalnej i prestiżowego liceum [w:] A. Mięczkowska-Christiansen; P. Mikiewicz (red.), Idee – Diagnozy – Nadzieje : szkoła polska a idee równości, Wyd. Nauk. DSW, Wrocław 2009, ss. 171-204 [35 str.]

Tomasz Szkudlarek,  Edukacja i konstruowanie społecznych nierówności, [w:] Fenomen nierówności społecznych, red. J. Klebaniuk,  Eneteia – Wydawnictwo Psychologii Kultury, Warszawa 2007, ss. 31-52 [22 str.]

Lektury uzupełniające:

Burton R. Clark, The „Cooling-Out” Function in Higher Education, The American Journal of Sociology 1960, nr 6, tom 65, ss. 569-576.  [8 str.]

Pierre Bourdieu, Jean-Claude Passeron, Reprodukcja: elementy teorii systemu nauczania, przeł. Elżbieta Neyman, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2006, rozdz. 3, Eliminacja i selekcja, ss. 231-276. [46 str.]

Lektury uskrzydlające:

Richard Sennett, Szacunek w świecie nierówności, przeł. Jan Dzieżgowski, Muza, Warszawa 2012.

Erving Goffman, Cooling the mark out. Some Aspects of Adaptation to Failure, Psychiatry  1952, tom XV, ss. 451-463; http://www.tau.ac.il/~algazi/mat/Goffman–Cooling.htm [13 str.]

4.06
Indywidualistyczne oko naukowca

wprowadzenie i moderacja: Piotr Szenajch

Opisy mechanizmów działania pola naukowego i procesów konstruowania odkrycia naukowego dokonane przez Ludwika Flecka, Floriana Znanieckiego, Thomasa Khuna czy Pierre’a Bourdieu; z drugiej zaś strony refleksja o dyskursywnym charakterze wytwarzania wiedzy naukowej – wydawały się ostatecznie rozprawiać z naiwnym indywidualizmem w myśleniu o nauce. Jednak indywidualizm taki wydaje się dziś w najlepsze zarządzać polskimi dyskusjami o nauce i szkolnictwie wyższym. Zawiaduje także językiem polskich reformatorów, którzy chcą wspomagać publicznymi środkami jedynie „najlepszych”, „najzdolniejszych” , „utalentowanych”, „diamentowych” nie bacząc na społeczne pochodzenie i uwarunkowanie kompetencji, o których mówią. Celem spotkania będzie przypomnienie pewnych wątków z dyskusji o późnonowoczesnym indywidualizmie. Zastanowimy się na jakie sposoby wątki te wciąż oddziałują na myślenie o uniwersytecie, wspierają nie tylko  oświeceniowo-romantyczną wizję naukowca jako autonomicznego poznającego podmiotu obdarzonego geniuszem i misją, ale też na przykład “metodologiczny indywidualizm” części nauk społecznych.

Lektury podstawowe:

Mary Douglas, Risk and Blame. Essays in cultural theory.  Routledge, London and New York, 1996, rozdz. Thought style exemplified: The idea of the Self, ss. 211-234 oraz wstęp, ss. ix-xii. [28 str.]

Pierre Bourdieu, Medytacje pascaliańskie, przeł. K Wakar, Oficyna Naukowa, Warszawa 2006, rozdz. 2, podrozdz. Moralizm jako egoistyczny uniwersalizm, ss. 94-105 [12 str.]

Lektury uzupełniające:

Charles Taylor, Źródła podmiotowości, Wyd. Nauk. PWN, Warszawa 2001, rozdz. Zwrot ekspresywistyczny, ss. 677-683, 690-701, 718-721  [23 str.]

C. B. Macpherson, The Political Theory of Possesive Individualism. Hobbes to Locke, Oxford University Press, London Oxford, New York 1962, rozdz. Possessive Individualism and liberal democracy, ss. 263-277. [15 str., clue na pierwszych 3 stronach]

Lektury uskrzydlające:

Pierre Bourdieu, Medytacje pascaliańskie, przeł. K Wakar, Oficyna Naukowa, Warszawa 2006, rozdz 2. Trzy formy błędu scholastycznego, ss. 73-120. (cały rozdział) [48 str.]

Robert N. Bellah, Richard Madsen, Wiliam M. Sullivan, Ann Swindler, Steven M. Tipton, Skłonności serca. Indywidualizm i zaangażowanie po amerykańsku, WAiP, Warszawa 2007, rozdz. Indywidualizm, ss. 263-292 [30 str.]

18.06

Temat ostatniego seminarium uległ zmianie. Dyskutowany tekst B. Jessopa został przesłany uczestnikom poprzednich spotkań. Pozostałych ewentualnych zainteresowanych (lekturą i uczestnictwem w seminarium) prosimy o kontakt mailowy. 

Normy versus fakty. W jaki sposób przekuć wiedzę o tym, co jest, na to, co być powinno (czyli na przykład na treść przepisów prawa)?

wprowadzenie i moderacja: Magdalena Małecka

Dyskusje na temat wprowadzania zmian w prawie, reform określonych sfer życia społecznego, na ogół toczone są w oparciu o założenie, że prawo wpływa na rzeczywistość społeczną. Tymczasem filozofowie od dawna problematyzują zagadnienie relacji między normami a faktami.

Sformułowanie poglądu, że z faktów nie można (w drodze rozumowań) wyprowadzić norm, przypisywane jest Davidowi Hume’owi. Sam pogląd zaś znany jest w filozofii jako ‘gilotyna Hume’a’. Chciałabym przybliżyć uczestnikom seminarium dyskusję toczoną na temat relacji między normami a faktami w filozofii moralnej oraz w filozofii prawa. Przede wszystkim jednak pragnę wskazać na aktualność tego zagadnienia w refleksji nad działaniami prawodawczymi nowoczesnych państw, które nieustannie stanowią prawo, z jednej strony odwołując się do wiedzy na temat faktów, z drugiej zaś usiłując wpływać na fakty (w szczególności na zachowania adresatów norm). Czyżby zatem problem był pozorny? A może praktyka polityczna i prawodawcza oparta jest na łatwych do podważenia założeniach? I czy mamy powody, aby się tym, jako osoby, którym bliska jest sprawa reformy uniwersytetu, przejmować?

Lektury podstawowe:

Lech Morawski, Główne problemy współczesnej filozofii prawa. Prawo w toku przemian, rozdz. III, Warszawa 2003, ss. 79-118. [40 str.]

David Hume, Traktat o naturze ludzkiej, t. II, Warszawa 1963, ss. 258-259. [2 str.]

Lektury uzupełniające:

Jürgen Habermas, Between facts and norms, rozdz. I, The MIT Press 1996, ss. 1-41. [41 str.]

Ronald Dworkin, Biorąc prawa poważnie, rozdz. I, Warszawa 1998, ss. 19-41 [24 str.]

Richard Posner, The problems of jurisprudence, rozdz. 12, Harvard University Press 1990, ss. 353 – 392  [40 str.]

Lektury uskrzydlające:

Hans Kelsen, Pure theory of law, University of California Press 1967, ss. 30-54, 70-100, 198-214.  [95 str.]

Rok akademicki 2013-2014
wstępne propozycje kolejnych spotkań:

Dyskretny urok Ameryki

wprowadzenie i moderacja: Anna Klimczak

Dla uzupełnienia dyskusji o amerykańskim uniwersytecie, chcielibyśmy porozmawiać o amerykańskim społeczeństwie. Atrakcyjność amerykańskiego modelu życia społecznego została ostatnio podważona przez ruch Occupy i mocno nadszarpnięta przez kryzys ekonomiczny. Choć Ameryka więcej obiecuje, niż spełnia, to wciąż uwodzi. Dla wielu polityków stanowi pozytywny punkt odniesienia i wzór do naśladowania. Na czym polega fenomen amerykańskiego społeczeństwa? Odpowiedzi poszukamy w lekturach:

Lektury podstawowe:

Robert N. Bellah, Richard Madsen, Wiliam M. Sullivan, Ann Swindler, Steven M. Tipton, Skłonności serca. Indywidualizm i zaangażowanie po amerykańsku, WAiP, Warszawa 2007 (fragmenty)

Robert D. Putman, Ciemna strona kapitału społecznego, [w:] Samotna gra w kręgle, WAiP, Warszawa 2008, ss. 573-594.

Charles Reich, Zieleni się Ameryka, Książka i Wiedza, Warszawa 1976, (fragmenty)

Lektury uzupełniające:

Teresa Hołówka, Delicje ciotki Dee, Prószyński i S-ka, 1994.

Maria Ossowska, Klasyczny model moralaności mieszczańskiej: Beniamin Franklin, [w:] Moralność mieszczańska, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo PAN, ss. 74- 101

Czy pragniemy Maja?

wprowadzenie i moderacja: do ustalenia

Marzenie o uniwersytecie zaangażowanym i społecznie odpowiedzialnym często wiąże się z nostalgią za słynnymi wydarzeniami Maja 1968, a zwłaszcza za silnie kojarzonymi z tymi wydarzeniami formami protestu i demokracji bezpośredniej. O wydarzeniach majowych i ich “dziedzictwie” napisano wiele tomów, jednak w Polsce, zwłaszcza wśród młodszych uczestników społeczności akademickiej, refleksja ta jest znana w niewielkim stopniu.

Na seminarium chcemy zaprosić historyków i specjalistów innych dziedzin, którzy zajmują się i interesują Majem’68. Temat ten może zostać rozpisany na więcej niż jedno spotkanie seminarium. Poniżej kilka propozycji lektur – do ustalenia.

Paul Berman, Opowieść o dwóch utopiach, Ewolucja polityczna pokolenia ’68, przeł. Piotr Nowakowski, Universitas, Kraków 2008, rozdz. Moralny profil pokolenia baby boomu, ss. 18-114.

Pierre Bourdieu, Moment krytyczny (fragment Homo academicus), przeł. Maciej Gdula, Krytyka Polityczna nr 6, ss. 66-92

Clauss Offe, Rok 1968 trzydzieści lat później. Cztery hipotezy o historycznych następstawach ruchu studenckiego, przeł. Marcin Miłkowski, Krytyka Polityczna nr 6, ss. 126-131.

Raymond Aron, Widz i uczestnik: z Raymondem Aronem rozmawiają Jean-Louis Missika i Dominique Wolton przeł. Adam Zagajewski, Czytelnik, Warszawa 1992, rozdz. Lewica zmienna i niezmienna. Maj 1968, ss. 245-266.

Vincent Descombes, To samo i inne. Czterdzieści pięć lat filozofii francuskiej 1933-1978, Spacja, Warszawa 1997.